Kalendarium

niedziela, 27 listopada 2016

W poszukiwaniu szczęścia

Wyruszali do Paryża w poszukiwaniu miejsca, gdzie będą mogli wieść nowe życie, gdzie będą mogli swobodnie wyrażać siebie. Paryż był nie tylko mekką sztuki, ale również miejscem, gdzie rodziły się wielkie indywidualności.

Ecole de Paris tworzyli przybywający do francuskiej stolicy obcokrajowcy. Najczęściej pochodzenia żydowskiego. Doskonale odnaleźli się w dzielnicy Montparnasse, pełnej kawiarni, owianej duchem artystycznym. Życie kwitło w La Ruche. Powystawowy budynek zaadaptowano na szereg pracowni oraz kwater. Niski czynsz przyciągał niezbyt zamożnych przybyszów. Mieszkał i tworzył tam między innymi Marc Chagall. Wieczory spędzano w La Rotunde. 

Książę Montparnasse'u

Jules Pascine, Siedząca kobieta,
www.allpaintings.org
Za początek powstania owej grupy artystycznej uznaje się przybycie bułgarskiego malarza Jules Pascina do Paryża. Ów artysta osiedlił się w francuskiej stolicy w 1905 roku. Pascin znany był jako książę Montparnasse'u. Lubował się w aktach, młodych kobiet. Nie gardził prostytutkami. Jego obrazy charakteryzowały się lekko jasną kolorystyką i melancholijnym nastrojem.

Po raz pierwszy określenia Ecole de Paris użył krytyk sztuki, pisarz i malarz Andre Warnod. Określeniem tym opisał grupę obcokrajowców, najczęściej z Europy Środkowej przybywających i osiadających w Paryżu w latach 1905-1939. Owi artyści choć często wykazywali się dużym talentem, nie mogli studiować na prestiżowej Ecole des Beaux-Arts (Szkole Sztuk Pięknych) ze względu na swoje pochodzenie. Związki z tym zdecydowali się na pójście własną drogą i stworzenie swoistej artystycznej cyganerii.

Cream della cream

Twórcy szkoły paryskiej reprezentowali różnorodną gammę stylów malarskich. Poczynając od kubizmu, ekspresjonizmu, kończąc na fowizmie. Otwarci byli na nowe prądy w sztuce. Chętnie czerpali inspiracje z dziedzictwa francuskiego. Grupę tworzyło wielu uzdolnionych artystów, a pośród morza nazwisk warto wspomnieć o Marcu Chagallu, Mojżeszu Kislingu, Tadeuszu Makowskim, Amadeo Modiglianim, Meli Muter czy Eugeniuszu Elbisch.

Mela Muter, Autoportert w  świetle księżyca,
www.sztukawkawalkach.pl
Artyści byli mocno ze sobą związani. Wytworzyła się między innymi swoista zażyłość, o czym świadczy znaczna ilość porterów z tego kręgu. Portretowano się wzajemnie. Prym w tej dziedzinie wiódł Modigliani, który malował wiele wizerunków w zamian za alkohol lub drobne pieniądze.

Villa La Fleur 

W Polsce dzieła artystów Ecole de Paris podziwiać możemy w podwarszawskim Konstancinie. Pochodząca z pierwszych lat XX wieku Villa La Fleur skrywa w sobie prywatne muzeum. W 2010 roku właściciel kolekcji Marek Roefler zdecydował się pokazać swoje zbiory szerszej publiczności. Znajdziemy tutaj malarstwo, rzeźbę oraz grafikę polskich i żydowskich artystów działających we Francji w I połowie XX wieku.

Kolekcja Muzeum Narodowego w Warszawie zawierająca dzieła twórców Ecole de Paris: http://cyfrowe.mnw.art.pl/dmuseion/showcasedescription?dirids=183

Villa La Fleur: http://www.villalafleur.com/

niedziela, 20 listopada 2016

Angelika Kauffmann - jedna z najwspanialszych portrecistek XVIII wieku

Angelika Kauffmann jest symbolem kobiecej emancypacji XVIII wieku. Swoją postawa pokazała, że dzięki determinacji i jasnemu określeniu swoich celów, można osiągnąć wielki sukces będąc kobietą. 

Angelika Kauffmann, Selbstbildnis am Scheideweg
zwischen Malerei und Musik, 
http://www.the-athenaeum.org/
Małą Angelikę Kauffmann spotkać można wśród sztalug malująca portrety lub śpiewającą z lubością przeróżne pieśni. Wszyscy zachwycali się jej pięknym sopranem i wróżyli wielki międzynarodowy sukces. Kauffmann sumiennie rozwijała obydwa swoje talenty, pobierała lekcje u różnych nauczycieli, przede wszystkim włoskich. Jak na dziewczynkę Angelika otrzymała dosyć niezwykłe wykształcenie.

Wybór jednak padł na malarstwo. Po wczesnej i niespodziewanej śmierci swojej matki Angelika zdecydowała się zostać malarką. Swoją decyzję upamiętniła później na obrazie Selbstbildnis am Scheideweg zwischen Malerei und Musik (w wolnym tłumaczeniu Autoportret pomiędzy malarstwem a muzyką na rozstaju dróg ). Dzieło przedstawia żegnającą się z muzyką Angelikę, podążającą drogą wskazaną przez malarstwo.

Pierwsze kroki w malarstwie

W trudnej drodze na szczyt pomagał początkowo Angelice ojciec, Joseph Johann Kauffmannn, portrecista i malarz fresków. W 1757 roku wyruszyli do Vorarlberg (Austria), gdzie wspólnymi siłami próbowali odrestaurować kościół. Piętnastoletnia malarka nadawała nowego blasku freskowi Giovanniego Piazelta.

Ukończywszy prace nad kościołem Angelika zdecydowała się na wyjazd do Włoch. Spędziła tam osiem lat. Studiowała dzieła dawnych mistrzów. Utrzymywała się z malowania dla turystów kopii znanych dzieł. Najczęstszymi klientami byli Anglicy, który odbywali w tamtym czasie obowiązkową Grand Tour. W ten sposób nawiązała wiele cennych kontaktów, które zaowocowały w przyszłości.

Angelika Kauffmann, Dziecko i anioł
http://www.the-athenaeum.org/
Moda na Kauffmann

Talent, ambicja i liczne kontakty pozwoliły na wypracowanie silnej pozycji w współczesnym sobie świecie. Zarówno w Londynie, jak i później w Rzymie prowadziła salon kulturalny, w którym zbierała się śmietanka towarzyska. Wśród gości był między innymi J. W. von Goethe czy J. G. Herder.

Angelika Kauffmann popularna była nie tylko wśród ludzi wysoko postawionych, ale również w środowisku mniej zamożnych. Dzieła przypadły do gustu wielu aspirującym i młodym artystom. To oni chętnie zajmowali się reprodukcją jej dzieł malarski. Oni też stworzyli swoistą modę na Kauffmann.

Dążenie do spełnienia marzeń

Jednak sława i poważanie jej nie wystarczały, chciała czegoś więcej. Uparcie dążyła, aby móc uprawiać malarstwo historyczne, które w tamtym czasie było zajęciem typowo męskim. Przeszkodą okazała się być nagość. W klasycyzmie wielką popularność zyskał antyk, a obrazy historyczne bardzo często uwieczniały sceny mitologiczne. Przedstawiani mężczyźni byli najczęściej nadzy. Angelika nie mogła przyznać się publicznie, że zna męską anatomię.

Angelika Kauffmann, Bachus i Adrianna, http://www.the-athenaeum.org/
Kauffmann jednak znalazła wyjście z tej sytuacji. Wybierała wyłącznie sceny, w których występowały kobiety. Skupiała się na kameralnych scenach z dzieł Homera czy Wergiliusza.

XVIII-wieczna emancypantka

Angelika Kauffmann pokazała ogromną determinację, z którą dążyła do realizacji swoich celów. Wiek XVIII był silnie zdominowany przez mężczyzn, nie było miejsca w świecie kulturalnym dla kobiet. Jednak nie dla Kauffmann. Nie tylko spełniła swoje marzenia, ale również stała się dobrze wynagradzaną malarką oraz członkiem akademii w Londynie, Rzymie, Florencji, Bolonii czy Wenecji. Swoim talentem i pracą zagwarantowała sobie społeczną akceptację.

Malarstwo Angeliki Kauffmann pozostało pod wpływem sztuki angielskiej, przez co jest ciekawym przykładem połączenia kontynentalnego klasycyzmu i wyspiarskiej malowniczości. Jej malarstwo jest sentymentalne i delikatne, wyzbyła się surowego ideału klasycystycznego. Sama Kauffmann miała również duży wpływ na malarstwo angielskie. Zapisała się w kartach malarstwa tego kraju.

Portrety Polaków 

Kauffmann uwieczniła również wielu współczesnych sobie Polaków, między innymi Helenę ze Stadnickich Męcińską, Annę z Cetnerów Potocką. Jeden z jej portretów można podziwiać w Łazienkach Królewskich w Warszawie. Portert księżnej Guiliany Pubblicola Santacrose  to jeden z z najlepszych obrazów Kauffmann w polskiej kolekcji. Przedstawiona kobieta to barwna postać. Rozgłos zyskała dzięki długoletniemu związkowi z kardynałem Joachimem de Bernisem, francuskim ambasadorem w Rzymie.

Więcej dzieł Kauffmann zobaczyć można pod owym linkiem: http://www.the-athenaeum.org/art/list.php?m=a&s=tu&aid=4702

Strona muzeum poświęconego Angeliki Kauffmann: http://angelika-kauffmann.com/

źródła tekstu:
- http://www.angelika-kauffmann.de/vita/biographie/
- http://www.lazienki-krolewskie.pl/pl/katalog/obiekty/lkr-855

piątek, 11 listopada 2016

Ziemia Chełmońskiego

Józef Chełmoński zasmakowawszy życia w zgiełku wielkich europejskich miast, zdecydował się wrócić do korzeni. Pożegnał się z wielkomiejskim życiem i zakupił modrzewiowy dworek w dalszych okolicach Warszawy, w Kuklówce. 

Józef Chełmoński, W ogródku,
www.pinatoteka.zascianek.pl
Chełmoński urodził się w rodzinie zubożałej szlachty. Jego ojciec posiadał niewielki majątek w jednej ze wsi w okolicach Łowicza. Rodzice zaszczepili w malarzu zamiłowanie do wiejskiego, prostego życia. To w domu rodzinnym narodziła się fascynacja Chełmońskiego wiejskim krajobrazem. Umiłował sobie rozległe przestrzenne łąki, piaszczyste drogi, rozlewiska, stawy, mgły, dzikie ptaki i mieszkańców wsi. To on sprawił, że monotonne i płaskie krajobrazy Mazowsza zyskały nowy blask. Rozkochał w nich odbiorców.

Powrót do korzeni

Dojrzały malarz po rozstaniu ze swoją żoną postanowił zakupić modrzewiowy dworek pochodzący z połowy XIX wieku. Nowy dom znajdował się na wzgórzu. Tuż obok płynęła rzeka. Otoczony był polami i lasami. Na przeszklonym strychu artysta miał swoją pracownię."[Chełmoński] mało się udzielał, malował i rzadko kiedy nawiązywał stosunki ze swymi sąsiadami. Za to wałęsał się chętnie po lasach, oglądał nad moczarami skrzydlate królestwo ptaków, brnął wśród pobliskiej olszyny, wsłuchiwał się w plusk wody przy młynie w Dobiegale. Nie mówię już o malarskich wyprawach, gdy zabierał farby, rozsiadł się w cieniu drzew i robił notatki do przyszłych krajobrazów. Chłopi, dzieci pasące bydło, przechodnie i bywalcy mazowieckich dróg znali doskonale pana malarza z Kuklówki, jego potężną sylwetkę, ogromny kapelusz, brodatą i zadumaną twarz" - Pia Górska, sąsiadka Chełmońskiego. W Kuklówce spędził dwadzieścia pięć lat swojego życia. To tutaj powstało wiele z znanych jego dzieł, między innymi Kurka wodna, Żurawie czy Burza. 

Chełmoński zamieszkując w Kuklówce odizolował się od ludzi. Nie zabiegał o popularność. Zerwawszy z dotychczasowym stylem życia, przestał dbać o wygląd. Całkowicie poświęcił się pracy twórczej. Oddał się naturze, stał się jej uważnym obserwatorem. Hodował konie. Był właścicielem całej sfory psów. Posiadał też bociana. Jedna z anegdot mówi, że Chełmoński wracając ze spaceru przyniósł ze sobą mrowisko. Bardzo dbał o jego mieszkańców. Religia zaczęła odgrywać ważne miejsce w życiu twórcy. Oddał się całkowicie pasji malarstwa. Jednak nie przywiązywał dużej uwagi do swoich dzieł. Nigdy ich nie katalogował. Rzucał je często byle gdzie.

Chełmoński został pochowany w Ojrzanowie, obok swojego przyjaciela księdza Barnaby Pelki.

Największy zbiór dzieł Chełmońskiego
Józef Chełmoński, Staw w Radziejowicach,
www.palacradziejowice.pl

W swoje progi zaprasza gościnny Pałac w Radziejowicach. W owym majątku mieszkali ówcześni przyjaciele Chełmońskiego, których od czasu do czasu zapraszał. Obecnie, oddając hołd artyście, właściciele zabytku udostępniają zwiedzającym największą wystawę dzieł malarza. Jest to zarazem największa stała monograficzna wystawa malarska w Polsce. Oprócz dzieł sztuki możemy znaleźć wcześniej niepokazywane publicznie prywatne pamiątki po Chełmońskim oraz jego rodzinne zdjęcia. Na ścianach Pałacu zwiedzający mogą również podziwiać inne obrazy znanych XIX-wiecznych malarzy polskich.

Dzieła Chełmońskiego często są określane mianem naturalizmu. Odzwierciedlają jego szczery stosunek do ludu i wiejskiego życia. Mieszkańcy wsi fascynowali go. Doceniał ich przywiązanie do rodzinnej ziemi, praktykowanie dawnych obyczajów. W późniejszym jego malarstwie dostrzec możemy nutę liryczną. Wizja wsi staje się bardziej nostalgiczna.

źródła:
- http://radziejowice.pl/cms/18880/jozef_chelmonski
- http://www.rdc.pl/artykul/odwiedz-ziemie-chelmonskiego/
- http://chelmonski.info.pl/?page_id=17

sobota, 5 listopada 2016

Życie wśród piękna. Świat chińskiego uczonego

Państwo Środka zagościło w Muzeum Narodowym w Warszawie. Na powierzchni 800 metrów kwadratowych podziwiać można kolekcję dzieł, które przyjechały prosto z Chińskiego Muzeum Narodowego w Pekinie. Gratką jest fakt, że niektóre z tych eksponatów pokazane zostały publiczności po raz pierwszy. Wystawa owiana jest tajemnicą symboli. Kipi egzotyką ornamentów i reprezentuje mistrzowski warsztat.

Lü Ji (1477–?), Bażant i krzew kamelii,
www.mnw.art.pl
Chińskie Muzeum Narodowe w Pekinie zaprasza nas w podróż po świecie chińskiego urzędnika, literati. W dawnych Chinach każdy mężczyzna miał szansę wstąpić w szeregi elity społecznej. Warunkiem, aby nosić miano urzędnika chińskiego była ogromna wiedza i nienaganne wykształcenie. Literati zatem to synonim osoby doskonale wykształconej, odznaczającej się niezwykle wyrafinowanym gustem artystycznym. To artysta i kolekcjoner. Uczony, który miał ogromny wpływ na kształtowanie się życia politycznego, społecznego i kulturalnego. Muzea Narodowe zapraszają nas do zagłębienia się w życie urzędnika chińskiego, poznanie różnych aspektów jego życia.

Życie chińskiego urzędnika

Wystawa została koncepcyjnie podzielona na trzy sfery. Na początku zwiedzający zapoznaje się z historycznymi i filozoficznymi korzeniami lierati. Później przenosimy się do świata jego pasji. Pasje mieli różne. Jednak każdy z nich był swoistym kolekcjonerem sztuki, związku z tym możemy zobaczyć na owej wystawie perełki mające kilkaset lat. - Gdyby nie literati, wiedza o starożytnej kulturze byłaby znacznie uboższa. Stanowili nie tylko zaplecze administracyjne, byli też osobami o wysokiej kulturze osobistej. Znali wartość sztuki i wielu chroniło zabytki, powiedział w rozmowie z Gazetą Wyborczą kurator Chińskiego Muzeum Narodowego w Pekinie, Zhao Yong. Ostatnia część wystawy poświęcona jest malarstwu, szczególnie temu pejzażowemu. Literati ukochali sobie sztukę malowania.

Na wystawie upowszechnione zostało zwiedzającym 164 zabytków. Większość z nich to prestiżowe unikaty. Zaprezentowana sztuka to eksponaty pochodzące od XIII do XIX wieku. Życie wśród piękna. Świat chińskiego uczonego można oglądać do 8 stycznia 2017.

Wystawie towarzyszy szereg wykładów, spotkań, warsztatów. Cały program można obejrzeć TUTAJ.

Pewien niedosyt

To z pewnością cenny zbiór kolekcji sztuki chińskiej. To również namiastka podróży do niezwykle fascynującego kraju, skrywającego w sobie wiele tajemnic. Jednak mam wrażenie, że dla osoby nie będącej znawcą owej sztuki, wystawa ta bez większego przygotowania mogła wydawać się mało zrozumiała. Albo taką, która powodowała, że w głowie rodziło się wiele pytań, na których nie mogło się znaleźć odpowiedzi w wystawowych salach. Poczułam niedosyt. Chciałam wiedzieć, co kryją w sobie zwoje pergaminów. Chciałam również poznać symbolikę zwierząt czy kwiatów uwiecznionych na dziełach, ponieważ mam wrażenie, że większość z nich nie znalazły się na owych eksponatach przypadkowo. Tego nie znalazłam.

www.mnw.art.pl
Niemniej bardzo podobała mi się tradycyjna muzyka towarzysząca w trakcie zwiedzania wystawy. Stanowiła doskonałe dopełnienie wszelkich bodźców, które odbierało się zmysłem wzroku. Doskonałym pomysłem jest również wydanie małych broszurek przygotowanych dla dzieci. Aby rozwiązać zadania zawarte w nich należało uważnie przyjrzeć się wystawie. Na pewno angażowało to małych zwiedzających.

Wszystko zaczęło się w Chinach

Wystawa Życie wśród piękna. Świat chińskiego uczonego jest wynikiem współpracy pomiędzy Chińskim Muzeum Narodowym w Pekinie a Muzeum Narodowym w Warszawie. Wcześniejsza inicjatywa miała miejsce w sercu Państwa Środka. W ubiegłym roku mieszkańcy Chin mogli podziwiać skarby polskiej sztuki na wystawie Skarby z kraju Chopina. Sztuka polska XV-XX wieku. 

żródła:

- http://www.mnw.art.pl/wystawy/zycie-wsrod-piekna-swiat-chinskiego-uczonego-sztuka-z-chinskiego-muzeum-narodowego,177.htm
- http://wyborcza.pl/7,75410,20765953,wystawa-zycie-wsrod-piekna-obejrzyj-chinskie-zabytki-sprzed.html?disableRedirects=true

niedziela, 30 października 2016

Księżniczka polskiej sztuki

Księżniczka polskiej sztuki skradła ostatniego czasu niejedno serce, a to wszystko za sprawą książki Angeliki Kuźniak Stryjeńska. Diabli nadali. Autorka odświeżyła postać niezwykłej malarki, pokazała ją nowej publiczności i sprawiła, że niektórzy na nowo ją pokochali.

cyfroteka.pl
Autorka z wielką uwagą pochyliła się nad kolejną kobietą osobliwą i wieloznaczną. Stryjeńska, jak i wcześniejsze bohaterki książek Kuźniak postawiona została przed wieloma przeciwnościami losu. Dzieła malarki wystawiane były na całym globie, ale musiała okupić ten sukces kosztem życia osobistego. Do końca borykała się z rozpaczliwą samotnością, zdawała się być zapomnianą. Boleśnie została odizolowana od rzeczywistości. Mimo tego nie przestała być damą, nie zatraciła nonszalancji, a przede wszystkim nie zatraciła umiejętności spojrzenia na świat z przymrużeniem oka. I chyba wszyscy czytelnicy Stryjeńskiej. Diabli nadali  pokochali malarkę nie tylko ze względu na jej niewątpliwy talent malarski, ale również z powodu jej krytycznych, złośliwych i niezwykle ironicznych komentarzy.

No to mam dom, psiakref!

Na rynku mamy wiele biografii, ale te wychodzące spod pióra Angeliki Kuźniak są niezwykłe. Autorka staje się przeźroczysta, oddaje głos swoim bohaterkom. Robi to tak autentycznie, że każda z tych książek ma swój niepowtarzalny język. Język zbliżony bohaterce. Inny spotkamy u Stryjeńskiej, a zupełnie inny w Papuszy. Chapeau bas. To niezwykły ukłon w stronę swoich postać oraz czytelników. Niezwykłe poszanowanie każdej ze stron, ale również ogrom pracy. Kuźniak nie komentuje, nie interpretuje. Sumienne bazuje na tekstach źródłowych, często je cytując. Mamy wrażenie, że Stryjeńska odzywa się do nas bezpośrednio.

weekend.gazeta.pl
Książka Angeliki Kuźniak to również barwny obraz dwudziestolecia międzywojennego. Wraz z bohaterką przemierzamy Warszawę i Zakopane, gdzie przebywała śmietanka towarzyska. Poznajemy okupacyjny Kraków, a później gorzkie życie na emigracji. To portret nie tylko Stryjeńskiej, ale również czasów, w których przyszło jej żyć. Żywiołowe życie, jakie prowadziła malarka, pozwala na dostrzeżenie różnych aspektów życia.

Zocha chodzi więc z gębą tak ponurą, że aż psy czmychają 

Pani książka to papierowy rollercoaster - powiedziałam pani Kuźniak podczas naszego spotkania na Targach Książki w Warszawie - Cała opowieść ma niezwykłe tempo. Smutek przemija się z radością. Stryjeńska. Diabli nadali to opowieść o wyobcowaniu artystki. Niezwykle smutna opowieść. Malarka zaznała wielkiej sławy, ale i nędzy. Postać niekonwencjonalna. Postać tragiczna. Postać ironiczna z humorem i dystansem do siebie. Tym, którzy nie sięgnęli jeszcze po tę pozycję książką, gorąco ją polecam.

poniedziałek, 24 października 2016

Galeria Malarstwa Polskiego w Białymstoku

Pośrodku białostockiego Rynku Kościuszkowskiego znajduje się późnobarokowy Ratusz. Wzniesiony w XVIII wieku przez ówczesnego właściciela miasta Jana Klemensa Branickiego budynek skrywa w sobie wyjątkowe dzieła sztuki. Z każdym krokiem zwiedzający zmaga się z oczarowaniem i zaczyna brakować mu słów, aby wyrazić budzący się w nas zachwyt.

Galeria Malarstwa Polskiego skrywa w sobie ponad 120 dzieł sztuki autorstwa najwybitniejszych polskich i obcych malarzy. Spacer po muzeum to spotkanie z ponad 250-letnią historią światowego malarstwa. Wśród nazwisk znajdziemy tutaj obrazy chociażby Marcello Bocciarelliego, Jana Chrzciciela Lampiego, Józefa Grassiego czy Michała Bogoria Skotnickiego. Galeria posiada w swoich zbiorach jedyne płótno Skotnickiego w Polsce, mianowicie Wieść o Zmartwychwstaniu. 

Zbiory polskiego malarstwa 

Teodor Axentowicz, Portret damy
wrotapodlasia.pl
Najcenniejszy i najbardziej zachwycający dla mnie był zbiór zawierający dzieła polskich malarzy wykształconych w Akademii Monachijskiej. Na muzealnych ścianach wiszą również dzieła obrazujące przemiany w sztuce w II połowie XIX wieku, reprezentowane przez Olgę Boznańską, Jacka Malczewskiego czy Stanisława Wyspiańskiego. Płótna Stanisława Ignacego Witkiewicza godnie uosabiają XX wiek.

W sierpniu spędziłam wakacje na Podlasiu. Celem naszej wizyty stała się Galeria Malarstwa Polskiego. Weszłyśmy tam bez przygotowania, dlatego obrazy znajdujące się tam zupełnie mnie zaskoczyły. Mnogość wielkich dzieł sprawiła, że wyszłam z tego muzeum oczarowana i pod pełnym wrażeniem. Kolejne tygodnie każdemu polecałam do miejsce do zwiedzenia. W mojej pamięci utkwił szczególnie jeden Portret damy autorstwa Teodora Axentowicza. Sprawił też, że sama postać autora mocno mnie zafascynowała.

Białostocki ratusz

Galeria Malarstwa Polskiego usytuowana jest w XVIII-wiecznym Ratuszu. Budynek został zburzony w trakcie dział wojennych. Zrekonstruowany został w latach 1954-1958. Ratusz nigdy nie pełnił funkcji państwowych zamiast tego służył jako hala targowa. Sama wieża zegarowa wykorzystywana była przez strażaków, aby móc obserwować z niej miasto.


O cennych obrazach z owej galerii można przeczytać na stronie muzeum.

Źródło: http://culture.pl/pl/miejsce/muzeum-podlaskie-w-bialymstoku

niedziela, 16 października 2016

Na ratunek Italii. Zdążyć ocalić skarby sztuki przed Nazistami

Wojenna zawierucha zabierała nie tylko ludzkie życie, ale również stawiała na włosku istnienie wielu dzieł sztuki. Armie amerykańskie i brytyjskie zdając sobie sprawę z zagrożenia zdecydowały się powołać do życia specjalne oddziały, których zadaniem było ratowanie europejskiej kultury.

1943 r. generał Dwight Eisenhower wydał rozkaz. W armii amerykańskiej utworzony został specjalny oddział mający na celu ochronę bogactwa historycznego Europy. A czele tej formacji stanęli artysta i wykładowca uniwersytecki Dean Keller oraz historyk sztuki Fred Hartt. Życie na froncie tych dwóch osób staje się przedmiotem zainteresowania autora. Opowieść przenosi nas do 1943 r., lecz zamiast cieszyć się słońcem Italii, z zapartym tchem kibicujemy bohaterom w ich działaniach. Oni ochronią włoską kulturę przed zniszczeniem oraz edukują żołnierzy w tematyce dziedzictwa kulturowego.

Dzieła sztuki w czasie działań wojennych 

Niemcy wykorzystując sytuację, pod osłonką chęci ratowania dzieł sztuki, wywozili masowo dziedzictwo kulturowe podbitych krajów. Zamiast znajdować schronie w specjalnie przygotowanych na to miejscach, dobra kultury ozdabiały rezydencje rządzących III Rzeszą, część z nich miało również zostać wyeksponowanych w powstającym Muzeum Führera w Linzu.

Na ratunek Italii. Zdążyć ocalić skarby sztuki przed Nazistami to powieść historyczna. Napisana w wartki, bardzo porywający sposób. Pochłania się ją niczym fascynujący thriller. To również znakomite źródło wiedzy. Wszelkie informacje opisane przez Roberta Edsela, zafascynowanego bogactwem kulturowym Włoch, poparte zostały gruntownymi badaniami.

Książka stara się odpowiedzieć na pytanie, czy działania garstki zapaleńców, którzy w czasie, gdy na każdym kroku umierali ludzie, skupiali się na ratowaniu dzieł sztuki, jest szaleństwem czy normalnym zmartwieniem.

Każdy ma coś za uszami

Wojna stwarza idealne warunki, aby zboczyć na złą drogę i ulec pokusie. Pokusie ulegli nie tylko niemieccy żołnierze, ale również i alianccy, o czym skrzętnie zapomina autor tej książki. Jest to jednak przypadłość, którą można zaobserwować nie tylko u Roberta Edsela, ale również ostatnio zachorował na nią George Clooney. Ten ostatni w swoim filmie też wyniósł obrońców sztuki na piedestał. Pokazał złych Niemców i Rosjan, zapominając całkowicie, że wiele dzieł sztuki znalazło nowy dom za oceanem, a podążyły tam wraz z amerykańskimi żołnierzami. Oni również traktowali dziedzictwo kulturowe jako pamiątki z frontu. Zamiast tego autor triumfalnie ogłasza, że gdyby nie działania specjalnych oddziałów, nie mielibyśmy okazji podziwiać wielu dzieł sztuki Michała Anioła, Tycjana czy Botticiellego. Przedstawia Niemców jako bestie, zapominając o alianckich nalotach na europejskie kraje. Mała hipokryzja.

Książka jest niewątpliwie bogatym źródłem informacji o samych wydarzeniach wojennych mających miejsce we Włoszech, ale również i o niebotycznym działaniu specjalnego oddziału armii amerykańskiej. Jednak jest pewne niedociągnięcie merytoryczne, które mi jako germanistyce szczególnie przeszkadza. Mianowicie zaliczenie Hansa Makarta oraz Arnolda Böcklina do malarzy niemieckich uważam za pewne wykroczenie. Proszę pamiętać, że pierwszy z nich był Austriakiem, a drugi Szwajcarem. Mam nadzieję, że przy kolejnym wydaniu książki, uchybienie to zostanie poprawione.

Polecam sięgnąć po tę książkę wszystkim fanom sztuki, zafascynowanym historią. To dobra dawka wiedzy.

niedziela, 9 października 2016

Perełka w podlaskiej koronie - Muzeum Ikon w Supraślu

Muzeum Ikon w Supraślu to miejsce wyjątkowe. Rzecz by się chciało, że to swoista perełka w podlaskiej koronie. Zachwyca każdego. Zapiera dech. Fascynuje i przybliża sztukę tworzenia ikon.

http://www.maszwolne.pl/zobacz/Muzeum-Ikon-w-Supraslu-1857
Oddział Muzeum Podlaskiego powstały w 2006 roku mieści się na terenie prawosławnego monasteru. Muzeum w swoich zbiorach posiada około 1,2 tysiąca ikon. Duża ich część pochodzi z prób przemytów do Polski. Po zakończeniu postępowań sądowych odzyskane przez celników ikony przekazywane są do owej instytucji. Najstarsza ikona pochodzi z XVIII wieku. 

Ikona. Obraz i słowo - między tym, co ulotne a wieczne

Pierwsza stała ekspozycja Ikona. Obraz i słowo - między tym, co ulotne a wieczne ujrzało światło dzienne w lutym 2007 r. Publiczność podziwiać może ikony, przedmioty sakralne oraz unikatowe freski. Wystawa jest multimedialna, urozmaicona oprawą świetlną, obrazową oraz dźwiękową. Dziewięć sal przenosi nas do katakumb, pustelni czy wiejskiej chaty. Cała ekspozycja ma charakter kontemplacyjny oraz pomaga zrozumieć rolę ikony w prawosławiu. Po muzeum zwiedzający oprowadzani są przez przewodnika, który przeprowadza nas po meandrach sztuki pisania ikon. 

W ostatniej sali przed nami ukazuje się unikatowe XVI-wieczne supraskie freski pochodzące z klasztoru w Supraślu. Okraszone są multimedialną opowieścią o ich losach, niestety bardzo burzliwych. 

Zapiski z pamiętnika

http://www.gdziebylec.pl/
Sierpniowe przedpołudnie. Zbliżamy się do Muzeum Ikon. Przed drzwiami ustawia się kolejka. Stajemy i my. Uprzejma pani przy kasie informuje, że najbliższe wejście będzie dopiero za dwie godziny. Rezerwujemy miejsca i w między czasie zwiedzamy monaster. Potrzeba oczekiwania na wejście zmaga nasze zainteresowanie. Wiele osób polecało nam to muzeum, jednak przed przekroczeniem progów wystawy muzeum wyobrażałam sobie jako bogaty zbiór ikon umieszczony na białych ścianach z geometryczną dokładnością. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy znalazłam się w pierwszej sali. Byłam oczarowana. Modliłam się jedynie w duchu, aby czar nie prysnął, a dalsza część wystawy mnie nie rozczarowała. Nie stało się tak. Z każdym kolejnym krokiem zanurzałam się jeszcze bardziej w fascynujące wnętrza, słuchałam ciekawych opowieści. Warto było czekać. Istny spektakl światła i dźwięku.

Strona muzeum: http://www.muzeum.bialystok.pl/s,muzeum-ikon-w-supraslu,38.html

źródła:
- http://www.malypodroznik.pl/?p=541
- http://www.polska.travel/pl/muzea-i-skanseny/muzeum-ikon-i-monaster-w-supraslu/




niedziela, 2 października 2016

Mistrz słowackiego pędzla

Uważany jest za prekursora modernizmu słowackiego. Martin Benka był malarzem, grafikiem oraz ilustratorem. Przyszedł na świat, gdy nie istniało jeszcze państwo słowackie, silnie dążył do jego utworzenia. 

Nad talentem Benki czuwali czescy mistrzowie. Swoje studia malarskie rozpoczął w Pradze, tam malował pod okiem Hodonina oraz Aloisa Kalvoda. Pierwsze artystyczne kroki również stawiał w czeskiej stolicy. Tam został do 1939 roku.

Martin Benka, Słowacka rodzina
www.alchetron.com
Słowacki mistrz pędzla

Lata wojenne spędził już na Słowacji, w nowo powstałym państwie, co było odzwierciedleniem jego marzeń. Domku w niewielkiej miejscowości mieszkał już do końca swoich dni. Miejsce zamieszkania znacznie wpłynęło na jego styl malarski. Z malarza ekspresjonistycznego stał się dokumentalistą życia wiejskiego. W poszukiwaniu inspiracji chętnie odwiedzał różne regiony Słowacji, gdzie ludzie prowadzili proste, bliskie naturze życie. Chętnie malował w trakcie plenerowych sesji, często jego obrazy miały charakter spontaniczny. Wpływ folkloru na jego sztukę widoczny jest szczególnie w bogatej ornamentyce. Za dokumentowanie życia Słowaków uznany został za słowackiego malarza narodowego.

Prekursor słowackiego wzornictwa

Martin Benka jako pierwszy Słowak stworzył projekty znaczków dla czechosłowackiej poczty. Tym samym był założycielem słowackiej tradycji wzornictwa znaczków. Od tego momentu z roku na rok zaczęło pojawiać się coraz więcej słowackich motywów na czechosłowackich znaczkach.

Muzeum Martina Benki
Projekt znaczka autorstwa Martina Benki
www.profis.sk


W domu Benki znajduje się dzisiaj muzeum poświęcone jego osobie. Pokoje zostały urządzone według jego ostatniej prośby. Odzwierciedlenie  jego osobowości znajdziemy w atelier. Wypełnione jest sztuką ludową, którą zafascynowaną był malarz. Podziwiać tam można zbiory ceramiki, malarstwa ludowego, instrumentów muzycznych oraz tradycyjnych ubrań. Każde z pomieszczeń udekorowane jest jego obrazami.

Więcej obrazów autorstwa Martina Benka zobaczyć można na stronie artnet.com.

źródła:
- http://www.gmb.sk/en/exhibition/detail/131
- http://www.batz-hausen.de/dbenka.htm
- http://slovakia.travel/de/martin-benka-museum-snm-martin

wtorek, 20 września 2016

Kobieta jest moim głównym dziełem

Kobieta jest moim głównym dziełem, miał powiedzieć pewnego dnia Gustav Klimt. To właśnie płeć piękna była drogowskazem w życiu prywatnym i artystycznym malarza.

Widownia w wiedeńskim Burgtheater, www.klimt.com
Na obrazie można rozpoznać wiedeńska śmietankę towarzyską.
w hołdzie swojej matce i siostrze Klimt umieścił również
i ich wizerunki.
Klimt zawdzięczał wiele matce - talent oraz komfortową możliwość prowadzenia kawalerskiego życia. Aż do jej śmierci mieszkał z nią. Później przeprowadził się do niezamężnej siostry, która przejęła rolę piastunki. Skomplikowana relacja rodzinna odbiła się na jego życiu uczuciowym - nie był zdolny do zbudowana związku z kobietą. 

Wytrawny uwodziciel

Malarz upodobał sobie ciemno lub rudowłose modelki. Przedstawiał je jako królowe lub księżniczki. Specjalny sposób traktowania często doprowadzał do zauroczenia i powstania między modelką a artystą związku o zabarwieniu erotycznym. Sam stosunek cielesny odgrywał znaczącą rolę w życiu Klimta. Owocem swobody seksualnej było kilkanaścioro nieślubnych dzieci. Nie żyły z ojcem, nie nosiły jego nazwiska, ale malarz skrupulatnie płacił alimenty. 

Był pierwszą wielką miłością w moim życiu

Specyficzna relacja łączyła go z Emilie Louise Flöge, młodszą o dwanaście lat szwagierką. Byli partnerami seksualnymi, jak i partnerami w dziedzinie sztuki. Obydwoje utalentowani artystycznie. 

Portret Emilie Flöge,
 
desdeelotroladodelcuadro.blogspot.com
Fl
öge ubrana w jedną ze swoich sukienek -
ubranie nie krępowało ruchów,
nie opinało ciała.
Emilie spędzała z nim corocznie wakacje nad Jeziorem Atter. Pisali wiele listów. Była inspiracją do licznych obrazów. Ostatecznie była jedyną przy jego łożu śmierci. Flöge choć najczęściej wymienia jedynie ze względu łączącą ją relację z Klimtem była w ówczesnym sobie czasie osobą niezwykle popularną. Projektantka mody wraz z siostrami prowadziła własne przedsiębiorstwo - sklep Schwester Flöge (Siostry Flöge), jeden z najmodniejszych salonów mody w tamtym czasie. W pracę nad sklepem zaangażowany był sam Klimt - z wielkim entuzjazmem doradzał przy wystroju wnętrz. To on również promował w swoim obrazach tzn. Reformkleid (sukienki reformowane) projektowane przez Emilie. Suknie nie powinny nigdy więcej krępować ruchów kobiet.

Klimt nie stronił od młodszych sobie kobiet. Nie zważając na konwenanse próbował uwieść młodszą o kilkanaście lat Almę Mahler-Werfel, córkę Emila Schindler, austriackiego malarza. Związek przerwała matka, dowiedziawszy się, że dużo straszy artysta próbował pocałować jej córkę podczas wspólnych wakacji w Włoszech. Alma nazwała swoją relację z Klimtem pierwszą wielką miłością.

Bogate mecenaski

Klimt nie potrafił oprzeć się wdziękom kobiet. Niezwykle chętnie wykorzystywał sesje malarskie, aby uwieść swoje modelki. Robił to niezwykle skutecznie. 

Portret Sonji Knips, www.gustav-klimt.com,
Sonja w ręku ma czerwony szkicownik, prezent od Gustava
Sonja Knips, żona szanowanego i bogatego przedsiębiorczy miała zwyczaju często robić zakupy w sklepie Flöge. Tam poznała Klimta. Zauroczona malarzem stała się idealną mecenaską. Gorąco wspierała działania malarskie artysty. Mogła poszczyć się jedną z najznakomitszych zbiorów jego prac. 

Wielkim wsparciem Klimt cieszył się również u Sereny Lederer. Kobieta była pod tak ogromnym wrażeniem malarza, iż w swojej posiadłości stworzyła specjalne pomieszczenie, gdzie prezentowała dzieła Klimta. Ponadto w każdy czwartek artysta był gościem na obiedzie w jej domu. Malarz pomagał jej doskonalić talent malarski. 

Dużym echem odbiła się współpraca Klimta z Adele Bloch-Bauer. Żona jednego z austriackich przedsiębiorców pozowała między innymi do Złotej damy, najdroższego obrazu autorstwa Klimta. Małżonkowie Bloch-Bauer kochali sztukę, w ich domu częstymi gośćmi byli artyści. Hojnie ich wspierali. Dotacje dostawał również i sam Klimt. Niektóre źródła podają, iż pomiędzy Adele a Gustavem narodziła się przelotna miłostka. 


Gustav Klimt (1862-1918) uchodzi za głównego przedstawiciela modernizmu wiedeńskiego. Wybitny portrecista. W jego obrazach dominują erotyczne motywy. We wczesnej fazie malarstwa czerpie z twórczości Hansa Makarta - maluje wiele krajobrazów i barwnych kompozycji o symbolicznym znaczeniu.


poniedziałek, 15 lutego 2016

Złota Mona Lisa

Ten kto miał okazję odwiedzić Galerię Belweder w Wiedniu, zna zakończenie filmu Złota dama. Jednak uważam, że warto przyjrzeć się tej sprawie bliżej i obejrzeć film brytyjskiego reżysera Simona Curtisa.

Złota dama oparta jest na faktach. Maria Altmann, grana przez Helen Mirren, na fali wspomnień postanawia odzyskać to co należało do jej rodziny, czyli obrazy Klimta. Przez wiele lat z pomocą prawnika Randola Schoenberga (Ryan Reynolds) stara się odebrać swoje dziedzictwo. Jest to trudna walka, ponieważ po drugiej strony barykady stoi rząd Austrii. Zmagania trwają wiele lat, a finał znajdują w roku 2006.

Reżyser oraz scenarzysta budują historię, która odbywa się równocześnie na trzech płaszczyznach czasowych. Cała opowieść ma swój początek w roku 1907, w roku skończenia dzieła Klimta Portret Adeli Bloch-Bauer. Poznajemy modelkę malarza, ciotkę Marii Altmann. Obserwujemy rodzinną idyllę oraz rozwój relacji pomiędzy małą dziewczynką a jej ciotką, która z czasem staje się jej drugą matką. Przeciwieństwem do ciepła rodzinnego są czasy narodzin nazizmu w Austrii. Jesteśmy świadkami prześladowania Żydów oraz rabunku ich majątku. Jak podaje sam reżyser sceny były konsultowane z historykami, a niektóre kadry mają korzenie w autentycznych wydarzeniach i wykonane są na podstawie zdjęć z przeszłości. Trzecia perspektywa czasowa rozgrywa się w latach 1998-2006.

Maria Altmann zaskarbia sobie serca. To kobieta o szlachetnych manierach, posiadająca wysoką kulturę. Trochę despotyczna. Z drugiej strony pozwala sobie czasem na małe głupstwa i śmieszne uwagi. Widz kibicuje bohaterce w odzyskaniu obrazu. Smaczku dodaje postać prawnika. Sztywny i zastraszony mężczyzna jest idealnym dopełnieniem Marii.

Film to rozliczenie się z przeszłością. Próba dochodzenia sprawiedliwości. Wciąga widza. Ma w sobie znamiona malarskiej wrażliwości. Sceny pokazujące secesję wiedeńską są utrzymane w kolorach złotych i brązowych. Kadry nacjonalistyczne zarysowane są w kolorze szarości. Czasy współczesne bohaterom są mieszanką jasnych barw. Reżyser zawarł w filmie wszystko, co mnie porusza: Klimt, secesja wiedeńska oraz sprawa restytucji dzieł. Obraz wzrusza.

Mam jednak jedno zastrzeżenie. Fabuła jest uproszczona. Wystarczy zebrać trochę doświadczenia życiowego jak ja i można dostrzec, że świat nie jest czarno-biały. A tak właśnie przedstawieni są Amerykanie, a raczej Żydzi i Austriacy w tym filmie. Ci pierwszy są dobrymi ludzi, pokrzywdzonymi przez los, a Austriacy są bez skrupułów, brutalni i obłudni.


źródła:

  • http://kultura.wm.pl/270950,Wzruszajacy-i-oparty-na-faktach-film-quotZlota-damaquot-Woman-in-Gold-w-kinach-od-22-maja.html#axzz403UiYWst
  • http://klubfilmowy.com/zlota-dama-simona-curtisa-o-sztuce-dziedzictwie-i-historii/
  • http://film.onet.pl/artykuly-i-wywiady/zlota-dama-sadowa-batalia-ktora-zaczela-sie-od-niewinnego-romansu/j6g9cr
  • http://film.wp.pl/id,34098,title,Zlota-dama,film.html?ticaid=1167cc
  • http://www.filmweb.pl/film/Z%C5%82ota+dama-2015-717012
  • http://splay.pl/2015/05/25/zlota-dama-recenzja-splay/


A tu recenzja zupełnie odmienna od mojej: http://areyouwatchingclosely.pl/zlota-dama-weinstein-zanudza-po-raz-kolejny/


środa, 10 lutego 2016

Hamburger Kunsthalle

13 000 metrów kwadratowych w towarzystwie wybitnych dzieł od średniowiecza aż do współczesności. Kunsthalle w Hamburgu liczy sobie ponad 200 lat i padła ofiarą dwóch spektakularnych rabunków. 

Adolph von Menzel Ściana atelie
Historia Hamburskiej Galerii Sztuki zaczyna się na początku XIX wieku, kiedy założono Hamburskie Towarzystwo Przyjaciół Sztuki. Stowarzyszenie to odpowiedzialne jest za powstanie tutejszego muzeum. Gdy kolekcja rozrosła się do 1 850 egzemplarzy postanowiono postarać się o własną galerię sztuki w samym centrum miasta. W 1859 roku otworzono Publiczną Miejska Galerię Malarstwa, dziesięć lat później dzięki datkom mieszkańców Hamburga otworzono znane w dzisiejszej wersji Kunsthalle.

Galeria zaliczana jest dzisiaj do najważniejszych i najwyższych niemieckich galerii sztuki. Największa ilość obrazów stanowi zbiór obrazów dziewiętnastowiecznych. W swoich zbiorach skryta Elektorów Saskich Lukasa Cranacha Starszego, Wędrowiec nad morzem mgły czy Lodowe morze Caspara Davida Friedricha oraz ukochanych przez wielu francuskich impresjonistów Claude Monet i Auguste Renoir.

Z hamburską Kunsthalle związane są również dwie spektakularne kradzieże. Pierwsza z nich miała miejsce w listopadzie 1971 roku i nazwano ją Räuber-Duo. Ukradziono dwa obrazu Eugene Delacrois, jedno płótno autorstwa Jean-Francois Milett i dzieło Camille Corot. Wartość zrabowanych dzieł sztuki wyznaczono na 1,5 milionów marek niemieckich. Siedem lat później galeria znowu padła ofiarą złodziei. Rabunek odbił się szerokim echem w prasie niemieckiej. Podczas prac renowacyjnych wyłączono czujniki alarmu, co okazało się być idealną możliwością dla owego przestępstwa. Rabusie wynieśli z muzeum 23 dzieła, które najpierw skrzętnie wycieli z ram. Ich wartość wyceniono na dwa miliony marek.
Edvard Much Madonna

źródła:
  • http://www.hamburger-kunsthalle.de/
  • http://www.hamburg-tourism.de/sehenswertes/kultur-in-hamburg/kultur-von-a-bis-z/hamburger-kunsthalle/
  • http://www.kulturkarte.de/hamburg/28038kunsth

wtorek, 2 lutego 2016

Urodzona pod szczęśliwą gwiazdą

Wiedeń u schyłku wieków, to istna mekka artystyczna i choć narodziło się tam wiele gwiazd, a jeszcze więcej tam tworzyło, to jednak kobiety rzadko bywały doceniane. Tina Blau-Lang postanowiła to zmienić, zarówno poprzez dawanie przykładu swoim życiem, jak i działaniem edukacyjnym.

Tina Blau-Lang "Letni dzieł na Praterze"
wikiedia.de
Tina Blau-Lang miała szczęście, jej ojciec wspierał jej działania artystyczne, finansując jej edukację malarską. Było to ewenementem, gdyż tradycyjną rolą kobiety w tamtym czasie było bycie żoną i matką. Niewiele kobiet osiągnęło sukces zawodowy. Artystka uczyła się malarstwa krajobrazowego oraz malowania martwej natury w Monachijskim Klubie Artystek. Tym tematykom została wierna podczas całego swojego życia. Dojrzała Tina Blau-Lang wraz z innymi wiedeńskimi emancypantkami założyła Wiedeńską Akademię Kobiet, czyli akademię sztuki dla przyszłym malarek. Była również wykładowczynią na tejże uczelni, gdzie wykładała malarstwo krajobrazowe oraz martwej natury. 
Tina Blau-Lang
http://www.onb.ac.at/
W czasie, gdy kobiety usilnie walczyły o swoje prawa, między innymi o prawo do wykonywania zawodu, w tym również umożliwienia aktywności artystycznej, Tina Blau-Lang w 1890 roku po raz pierwszy miała swoją wystawę w Monachijskim Klubie Sztuki, gdzie pokazała 60 swoich dzieł. 
W kolejnych latach odbywały się inne wystawy jej płócien. 


Tina Blau-Lang uznawana jest za najbardziej znaczącą malarkę XIX wieku, która specjalizowała się w impresjonizmie nastrojowym, w typowym nurcie dla ówczesnego Wiednia. 



źródła: 
  • https://www.wien.gv.at/wiki/index.php/Tina_Blau-Lang
  • http://geschichte.landesmuseum.net/index.asp?contenturl=http://geschichte.landesmuseum.net/personen/personendetail.asp___id=-566235237
  • http://www.art-kunst-art.com/index.php?babel=DE&uuid=3882358b7fa6cf85aa4c473690b39f64&page=kuenstler_lexdetail&kuenstler_kennung=98
  • http://www.aeiou.at/aeiou.encyclop.b/b544491.htm

środa, 27 stycznia 2016

Jeden z najwybitniejszych malarzy Wiedeńskiej Secesji

Carl Moll miał szczęście. Żył w czasie, kiedy Wiedeń był europejską mekką artystów, a jego kolegami byli Gustav Klimt czy Kolo Moser. Choć może jego twórczość nie przyniosła mu zbytniej sławy światowej, to z pewnością bardzo dobrze wykorzystał talent oraz okazji, które podsuwał mu los.

Carl Moll, Autoportret w atelier,
(wikipedia.de)
Młody Moll studiował w wiedeńskiej Akademii Sztuk Pięknych pod pilnym okiem Christiana Griepekerla, a później Emila Jakoba Schindlera. Później zgodnie z panującym trendem w tym okresie w jego kręgu zainteresowania pojawiła się secesja. Wraz z Gustavem Klimtem, Josefem Engelhartem oraz Kolo Moserem współtworzył wiedeńską secesję.

Oprócz pracy twórczej Moll zajmował się również promowanie dzieł innych artystów. W roku 1903 z jego inicjatywy powstała państwowa Galeria Współczesna (Moderne Galerie), która dzisiaj znana jest wszystkim jako Galeria Austriacka Belvedere (Österreichische Galerie Belvedere). Sam natomiast stał się kierownikiem Galerii Miethke, której współfundatorem był również Klimt. Wiedeń zapamiętał ową galerię z organizacji wystawy, na której odwiedzający mogli podziwiać po raz pierwszy na ziemi austriackiej dzieła Vincenta van Gogha. Oprócz jego prac wystawione zostały również płótna Moneta, Maneta, Gaugina oraz Daumera. W późniejszym czasie Moll został członkiem Niemieckiego Związku Artystów.

Carl Moll, Stół ze śniadanie,
http://www.sothebys.com/
Spokojne i pełne sukcesów życie artystyczne okupił skomplikowanym życiem prywatnym. Pod koniec XIX wieku poślubił wdowę po swoim nauczycielu, Annę Schindler. Kobieta wraz ze swoją miłością wniosła do związku dwie córki, między innymi Almę, później znaną jako żonę sławnego wiedeńskiego dyrygenta, Gustava Mahlera. Źródła podają różne informacje. Według niektórych malarz zaakceptował dziewczynki i traktował jako swoje dzieci, według niektórych relacje między nimi nie można określić na pewno słowem "dobre". Owocem związku Carla z Anną była córka, Marie. Na jego lata życia przypadły dwie wojny światowej. W latach 30. zafascynował się ideologią nazistowską, co spowodowało pewien zgrzyt w życiu rodzinnym. Jego pasierbica, Alma była żoną Franza Werfela, pisarza żydowskiego pochodzenia. Kobieta zmuszona była do emigracji ze swojego ukochanego Wiednia. Sam Carl Moll tak głęboko zapatrzony w ideologię nazistowską, wraz z wejściem Armii Czerwonej do austriackiej stolicy, w kwietniu 1945 popełnił samobójstwo wraz ze swoją córką oraz zięciem.


źródło: http://www.hieke-art.com/kuenstler/carl-moll/

sobota, 23 stycznia 2016

Malarski raj w Zurychu

Stanęłam przed wielką murowaną bryłą. Nie była ani ładna ani brzydka. Specjalnie nie zapraszała do środka. Była raczej majestatyczna i chłodna. Jednak stała przed nią rzeźba, która gwarantowała, że nie pożałuję odwiedzenia budynku, mianowicie "Höllentor" autorstwa Auguste Rodin. To świetna zapowiedź tego, co można zobaczyć we wnętrzach zuryskiej galerii sztuki.

Claude Monet "Nenufary"
Kunsthaus w Zurychu skrywa w sobie światowej sławy obrazy i rzeźby. Około 4 000 malowideł, rzeźb oraz dzieł różnego gatunku, w tym 100 000 dzieł uwiecznionych na papierze. Zwiedzenie tej galerii to podróż w czasie, od średniowiecza do współczesności, z dużym naciskiem na sztukę szwajcarską. Na salony zawitali między innymi Edvard Munch, Salvador Dali, Pablo Picasso, Johann Heinrich Füssli. Goście mogą podziwiać również pokaźną kolekcję dzieł impresjonistów.

W 1787 grupa zuryskich pasjonatów założyła towarzystwo sztuki, którego głównym celem było wspieranie sztuki lokalnej. Od samego początku zdobyło poprzez swoje wystawy i znaczący zbiór sztuki międzynarodowe uznanie. Kilkadziesiąt lat później, mianowicie w 1910 oddany został do użytku publicznego dzisiejszy budynek Kunsthaus wraz ze wszystkimi dziełami, które znalazły się w posiadaniu towarzystwa.

Marc Chagall
Jadąc do Zurychu wiedziałam, że muszę odwiedzić tutejszą galerię sztuki, lecz to co zobaczyłam na miejscu przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Dzieła, które tam zobaczyły spowodowały, że niejeden raz musiałam przysiąść z zachwytu. Największe wrażenie zrobił na mnie zbiór dzieł Marca Chagalla. Nigdy wcześniej nie miałam okazji podziwiać obrazów tego artysty, było to moje pierwsze spotkanie z oryginałami. Spacerując salami galerii, zobaczyłam przez drzwi obraz Chagalla, z moich ust wydarły się samowolnie słowa zachwytu. Jak później zwróciły uwagę moje współzwiedzające, wiele osób wchodząc do tej sali, wypowiadało z zachwytem jedno słowo "Chagall".


źródło: http://www.kunsthaus.ch/